Organizacja i historia projektu, który miał zintegrować polskie ruchy miejskie pod hasłem wartości koniecznych do mądrego zarządzania wspólnymi i ograniczonymi zasobami przestrzeni publicznej. Manifest tych wartości zaczął być opracowywany na spotkaniu Forum Kultury Przestrzeni 27 października 2008 jako aneks do planowanego polskiego wydania książki Gordona Cullena Townscape. Następcą „Wspólnej Przestrzeni” stał się Kongresu Ruchów Miejskich.

 

Poniżej moja historia projektu „Wspólna Przestrzeń”. Z materiałami nt. poszczególnych działań można zapoznać się na podstronach:

Marcin Skrzypek

 

Geneza, struktura i historia projektu „Wspólna Przestrzeń”

 

Logo: Przemysła Filar, Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia, jesień 2009

 

Ambitny plan – od spotkania do społecznej edukacji

Spotkanie Forum Kultury Przestrzeni 27 października 2008 w redakcji lubelskiej „Gazety Wyborczej” miało na celu w celu wypracowania szkicu „Manifestu Wspólnej Przestrzeni” i było pierwszym etapem szerzej zakrojonego planu:

  • cel operacyjny: opublikowanie „Manifestu” w polskim tłumaczeniu książki Gordona Cullena Townscape
  • cel taktyczny: integracja środowiska rodzących się inicjatyw miejskich i rozwinięcia ogólnopolskiego ruchu „Wspólna Przestrzeń” w oparciu o wspólne wartości wynikające z faktu społecznego współdzielenia przestrzeni i jej zasobów
  • cel strategiczny: popularyzacja wartości kultury przestrzeni przez bardziej uniwersalną formułę i bardziej pragmatyczne podejście: skoro przestrzeń jest wspólna a jednocześnie za mała na zaspokojenie wszystkich potrzeb jej użytkowników, to spróbujmy wymyślić jakieś sposoby dzielenia się nią.

Popularyzując kulturę przestrzeni w latach 2005-2008, oczywiście zauważyłem, że to pojęcie „nie wchodzi”. Niewiele osób zajmujących się przestrzenią działa w sektorze kultury. Szukając ogólniejszych skojarzeń wokół tego pojęcia, zauważyłem, że źródłem kultury przestrzeni jest fakt, że nasze otoczenie nie da się podzielić tak, aby zaspokoić wszystkie potrzeby mieszkańców. Ten sam teren musi zaspokajać wiele, czasem sprzecznych oczekiwań. Jeżeli pozwolimy, aby o ich priorytecie rozstrzygał po prostu aktualnie silniejszy aktor, jeśli nie wymyślimy jakichś zasad dzielenia się nim z uwzględnieniem także najsłabszych aktorów, ktoś będzie niesprawiedliwie stratny. Albo jakaś grupa użytkowników tu i teraz, albo my sami, kiedy zmienią się nasze potrzeby, albo nasze dzieci. Właśnie aby temu zapobiec, powstaje kultura przestrzeni, które podpowiada, co robić, ale jak najwięcej osób miało pożytek z przestrzeni przez jak najdłuższy wielopokoleniowo czas, wchodząc ze sobą w jak najmniejsze konflikty.

Myślę, że inspiracją do tego wniosku było określenie Ewy Kipty, że „demokracja jest sposobem cywilizowania egoizmów”. Pozornie dotyczy ono tylko metody podejmowania decyzji przez głosowanie, ale przecież dotyczy również wypracowywania rozwiązań, które potem są przegłosowywane, a więc możliwości rozumienia ich. W tym ujęciu kultura przestrzeni służy do wypracowywania „cywilizujących egoizmy” rozwiązań odnoście zasobów miejsca oraz rozumienia mechanizmów tych rozwiązań. Kultura przestrzeni jest sposobem cywilizowania egoizmów odnośnie wartości i metod organizowania naszego toczenia. Stwierdziłem, że zamiast mówić o kulturze przestrzeni, można zatem mówić o wspólnej przestrzeni – może to „chwyci”. Dziś te same negatywne mechanizmy określamy mianem „dramatu wspólnego pastwiska”. „Manifest” miał być programowym zbiorem zasad i wartości wynikających ze współdzielenia ograniczonej przestrzeni publicznej przez wiele grup użytkowników. Aby uniknąć tego dramatu.

Plan „Wspólnej Przestrzeni” obejmował następujące działania:

  • Jesień 2008 – stworzenie na spotkaniu szkicu „lubelskiej” pierwszej wersji roboczej manifestu do dalszych konsultacji.
  • Zima 2008 – przekonsultowanie tej wersji w środowisku lokalnym i stworzenie drugiej wersji
  • Zima 2009 – przekonsultowanie drugiej w środowisku ogólnopolskim – zdalnie i w formie spotkania (zjazdu) – i stworzenie wersji docelowej do podpisu przez jak najwięcej inicjatyw miejskich w Polsce
  • Wiosna 2009 – wydanie manifestu w polskim tłumaczeniu Townscape’u Gordona Cullena.

Pod względem metody było to powtórzenie działania w ramach promocji „Scriptores” nr 29 pt. Rozmowy o kulturze przestrzeni 27 września 2005, które polegało na organizacji spotkania społecznie zaangażowanych ekspertów podsumowanego propozycją programowego stanowiska na rzecz interesu publicznego. Tylko skala była ponadlokalna – chodziło o wzmocnienie wspólnej tożsamości kiełkujących ruchów miejskich i danie im większej rozpoznawalności społecznej.

Z punktu widzenia historii Forum Kultury Przestrzeni, podczas tworzenia „Manifestu” zaszła symptomatyczną zmiana partnera FKP ze strony UM z Wydziału Planowania (który nie był zainteresowany debatą o kulturze przestrzeni) na Wydział Kultury, który właśnie otwierał się na nowe idee na fali ogólnego ożywienia kulturalnego w ramach starań Lublina o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

 

Wyjście poza Lublin – ogólnopolskie konsultacje „Manifestu”

Po spotkaniu 27 października 2008 została sformułowana robocza wersja „Manifestu Wspólnej Przestrzeni”, a w grudniu był już gotowy komunikat służący przedstawieniu tej inicjatywy poza Lublinem i zaproszeniu aktywistów miejskich do debaty ogólnopolskiej. Link do niego był rozsyłany razem z pierwszą wersją „Manifestu”.

Mimo dalekosiężnych planów, zaproszenie dotyczyło działania skromnego, skupionego na konkretnym efekcie i z kilkumiesięcznym terminem zakończenia. Chodziło o wspólne zdobycie maksymalnej liczby patronatów do planowanego na wiosnę 2009 polskiego wydania książki Gordona Cullena Townspace i zamieszczenie w niej uzgodnionej wcześniej, wspólnej deklaracji wartości czyli „Manifestu”.

Liczyłem na to, że propozycja wspólnej pracy nad takim wymiernym, krótkoterminowym rezultatem będzie zrozumiała, niekrępująca i łatwa do akceptacji. Nie chciałem brać odpowiedzialności za tworzenie długofalowej współpracy, bo miałem za małe moce przerobowe. Zakładałem, że w przyszłości ktoś przejmie pałeczkę i w ten sposób stanie się ona wstępem do dalszych działań tak jak ja wcześniej przejąłem tę pałeczkę od innych, przystępując do koordynacji Forum Kultury Przestrzeni czy zakładania Porozumienia Rowerowego. Dlatego też pierwotna strona anonsująca „Manifest” wymieniała także wcześniejsze dokumenty i a także ośrodki podobnych dyskusji w Polsce takie jak:

Chodziło o pokazanie, że „Manifest” jest rozwinięciem debaty, która toczy się w Lublinie i poza nim od paru lat oraz, że celem jest wzbogacenie merytorycznej dyskusji z udziałem większej liczby podmiotów zainteresowanych tematem z całej Polski. Obawiałem się też podejrzeń, że chciałbym zostać liderem ogólnopolskiego ruchu. Z perspektywy czasu uważam, że te obawy zupełnie nieuzasadnione. Ludzie są wrażliwi na tym punkcie, ale w podobnych inicjatywach potrzebują lidera do czarnej roboty.

Zmiana trajektorii – I Zjazd Wspólnej Przestrzeni w Łodzi

Plan ostatecznie powiódł się połowicznie. Na początku 2009 roku okazało się, że ze względu na ułomne prawa autorskie do Townscape’u (angielskie wydawnictwo nie mogło przekazywać praw do ilustracji) nie uda się wydać książki w przewidzianym czasie wiosną 2009. Publikacja odsuwała się w nieznaną przyszłość, a tym samym oddalał się cel finalizacji prac nad „Manifestem”. Z mojego punktu widzenia prace nad ogólnopolskimi konsultacjami „Manifestu” straciły priorytet.

Jednocześnie idea ogólnopolskiego ruchu inicjatyw miejskich nabierała własnego rozpędu i autonomii. 25 maja zorganizowano w Łodzi I Zjazd Wspólna Przestrzeń. Wzięło w nim udział 15 osób, 6 miast, 9 podmiotów. Jego katalizatorem były prace nad ogólnopolskimi konsultacjami „Manifestu”, ale przestawał on już potrzebny kiełkującej krajowej sieci ruchów miejskich. Spontanicznie rosła kolektywna samoświadomość aktywistów miejskich i wewnętrzna potrzeba ponadlokalnej samoorganizacji. „Manifest” był obecny na I Zjeździe ale beze mnie. Jak napisał Jacek Warda w relacji I Zjazd Ruchu Społecznego „Wspólna Przestrzeń”:

Był też Wielki Nieobecny, czyli Marcin Skrzypek i zainicjowana przez niego dyskusja o manifeście Wspólnej Przestrzeni. Zanim zacytuję tekst manifestu (konieczny dla zrozumienia naszego raczkującego ruchu) nie mogę się oprzeć osobistej uwadze i przykładowi, pomagającemu zrozumieć, czym jest „wspólna przestrzeń”.

Moim celem była ogólnopolska współpraca nad stworzeniem „Manifestu” do publikacji w Townscapie, a tą trzeba było odłożyć ze względu na prawa autorskie, więc ponadlokalne działania sieciujące zeszły na plan dalszy. Pozostało mi się cieszyć, że ruch rozwija się sam z hasłem „wspólnej przestrzeni” na uwadze.

 

Sukces na mieliźnie – II Zjazd Wspólnej Przestrzeni w Lublinie

Po zjeździe łódzkim, zaczęliśmy planować kolejny w Lublinie. II Zjazd Wspólna Przestrzeń odbył się w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” 23-24 października 2009 pod hasłem „Przestrzeń łączy ludzi”. Na tę okazję przygotowałem stronę www.wspolnaprzestrzen.org.pl, do które Przemek Filar z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia przygotował logo i mapę Google ukazującą loga zsieciowanych organizacji w konturze Polski (istnieje tylko w postaci zrzutu ekranu). Podobne logo ma dziś Kongres Ruchów Miejskich.

 

Na Zjazd przybyło 49 osób z 13 miast (12 zgłoszonych nie dojechało), powiązanych z 33 podmiotami formalnymi i nieformalnymi. Koszty noclegów i wspólnego obiadu (3 314,35 zł) pokrył Wydział Kultury (zaproszony na pierwsze spotkanie o „Manifeście” rok wcześniej). W podsumowaniu sprawozdania napisałem, że

udało się na Zjeździe osiągnąć maksymalną pulę celów. Sieć Wspólna Przestrzeń istnieje, dysponuje narzędziami komunikacji i ma przed sobą kilka projektów opartych na zewnętrznych partnerach. Z drugiej strony, udało się osiągnąć wymierny zysk dla Lublina: sam fakt utworzenia sieci właśnie w naszym mieście oraz perspektywa dwóch kongresów [urbanistów polskich i kultury przestrzeni – przyp. M.S.] – to są realne korzyści do wykorzystania podczas naszych starań o tytuł ESK.

Był to początek starań Lublina o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, więc rosła dla władz wartość wszelkich tego typu inicjatyw, którymi można by się było potem wykazać w dokumentach aplikacyjnych. Niestety, z tego też powodu nie było mnie stać na kontynuację tych działań. Istniała potrzeba rewitalizacji Forum Kultury Przestrzeni, a nadchodziła koniunktura na takie działania związana z otwieraniem się władz na oddolne inicjatywy w związku ESK 2016. W 2010 roku musiałem wybrać, czy będę uczestniczył w działaniach ogólnopolskich czy lokalnych. W interesie moich ziomków i moim zawodowym obowiązku leżało  skupić się na Lublinie. Tym samym zaniedbałem ideę „Manifestu”. Został on podpisany przez 30 osób z ponad 14 organizacji, ale nie był dalej nigdzie wykorzystywany ani nagłaśniany. Wystarczyło zebrać zdalnie akceptację pozostałych i mielibyśmy ważny dokument ideowo-programowy dotykający wartości wspólnych wszystkim mieszkańcom. Zdaję sobie sprawę, że pod tym względem zawiodłem zaufanie osób, które zaangażowały się we „Wspólną Przestrzeń”.

„Manifest” nie został on dołączony do książki, którą ostatecznie udało się wydać w 2011 roku. Ale już wtedy równolegle szykowano I Kongres Ruchów Miejskich, więc „Manifest” byłby już kwiatkiem do kożucha. Z pierwotnego planu, udało się tylko zebrać do Obrazu Miasta (Townscape’u) 68 patronatów, co i tak robi wrażenie. Na końcu książki dołączyłem komentarz Marcina Rutkiewicza z MiastoMojeAwNim.pl o wpływie reklamy outdoorowej na krajobraz miejski (a propos jednego z fragmentów książki). Zwykle nie dodaje się takich ulotnych gloss do książek, ale był to bonusem w duchu „Wspólnej Przestrzeni” i stanowi dziś ciekawy dokument.

Rola budowniczego trwałych struktur miejskich aktywistów przypadła natomiast Stowarzyszeniu My-Poznaniacy w ramach Kongresu Ruchów Miejskich. Pierwszy KRM odbył się 18-19 czerwca 2011 w Poznaniu. Ruchy Miejskie zbudowały swoją autonomię w oparciu o jeszcze bardziej pragmatyczne cele niż kultura przestrzeni i wspólnota miejsca. Zostały one ujęcie w Tezy Miejskie – najpierw 9 z Poznania w maju 2011, potem 15 w Gorzowie Wielkopolskim 19 września 2015 roku. Może brzmią w nich echa „Manifestu”?

 

Podsumowanie – czy Gondor czeka na odsiecz?

Ziścił się cel taktyczny projektu „Wspólna Przestrzeń”, czyli integracja środowiska środowisk nazywanych dziś ruchami miejskimi. Podpisy pod „Manifestem” zamieniły się symbolicznie w 68 organizacji patronujących książce Gordona Cullena. Niestety, kultura przestrzeni dalej pozostaje określeniem dla wielu trudnym do zapamiętania powtórzenia: „Forum kulturyyy… tak? Nie chcę przekręcić nazwy…” 🙂 Ruchy Miejskie zaczęły zgodnie ze swoją wolą wpływać na centralną i lokalne polityki rozwoju miast. W wielu miastach stanęły do wyborów. Tym samym programy Ruchów, jak i same Ruchy i ich członkowie, stały się konkurentami i partnerami partii politycznych. Tezy Miejskie okazały się oryginalne i atrakcyjne, więc stały się przedmiotem mimikry innych ugrupowań. Jak napisał Lech Mergler, Prezes Zarządu Kongresu Ruchów Miejskich w wywiadzie Trzy „fale” aktywizmu miejskiego (Kongres Obywatelski, 19 września 2018):

Etykieta ruchów miejskich jest dziś dla wielu środowisk bardzo atrakcyjna. Różne ugrupowania ogłaszają, że „idą z ruchami miejskimi” do wyborów, niektóre partie na szczeblu lokalnym albo zasiedziałe władze wręcz przebierają się za te ruchy. Można to uzasadnić tym, że tożsamości partyjne, jak np. lewica czy liberałowie, trochę już zwietrzały, a „miejskość” nie zdążyła jeszcze zostać politycznie skonsumowana i nie jest zdeprecjonowana. W efekcie zmienia się też język – partie w samorządach nie mówią już o mieście, jak jeszcze niedawno, językiem ekonomiczno­‑technokratycznym, lecz językiem bardziej wrażliwym społecznie, odnoszącym się do zrównoważonego rozwoju. Sęk w tym, że te same słowa wypowiadane przez ruchy miejskie i polityków znaczą często zupełnie co innego. Wszyscy dziś mówią o zrównoważonym transporcie, ale co się pod tym kryje – to już osobna sprawa, czasem będąca wręcz zaprzeczeniem rzetelnej definicji. To, co ruchy miejskie mogą więc na dłuższą metę zrobić, kiedy wejdą szerzej niż obecnie do rad miast, to uzyskać pewnego rodzaju „pakiet kontrolny”. Zasiadając w radach będą one mogły realnie przekładać swój „miastopogląd” na rzeczywistość, będąc swoistym języczkiem u wagi, korygującym i uszlachetniającym inicjatywy postulowane i realizowane przez lokalnych polityków zrzeszonych w partiach.

Niestety, polityczny awans Ruchów Miejskich zbiegł się z bezprecedensową po 1989 roku polaryzacją polskiej debaty politycznej, która zdewaluowała merytoryczne argumenty i zmiotła z publicznego pola widzenia bardziej zrównoważone opinie zwracające uwagę na niepolityczną naturę problemów rozwoju. Ruchy muszą teraz walczyć już nie tyle o przebicie się ze swoimi argumentami, ile w ogóle o przywrócenie debaty na argumenty. Kiedy wszystko napędza PR-owa licytacja i bujanie emocjami mas m.in. za pomocą komunikacji fałszowanej przez boty, trzeba przywrócić rynek, agorę idei i wartości dla wspólnego dobra. A może jest to szansa na reaktywację idei „wspólnej przestrzeni” z jej miękką ale może przez to sugestywną i zbawienną filozofią konieczności stworzenia zasad empatycznego, kooperatywnego dzielenia się ograniczonymi zasobami?

 

Marcin Skrzypek, 21 września 2018