Płotkoreklamy mają zniknąć i nie wracać

 //  Projekt: Reklamy i dekoracje
„Zezwolenie na ustawienie w pasie drogowym omawianego typu nośnika reklamy było pewnym wyjątkiem od przyjętych zasad. […] W przyszłym roku, wskazana forma promocji nie będzie dopuszczona do stosowania w pasie drogowym.”

Odpowiedź dotyczy sprawy opisanej w poście: Miejskie płotko-reklamy – nowa forma brzydoty, która spotkała się z emocjonalną reakcją fanów żuzla: „Możecie się odwalić od reklam meczów żużlowych przy ulicach?”

Pismo nie pozostawia wątpliwości, że płotki znikną i nie wrócą:

w roku bieżącym zezwolono […] na ustawienie w pasach drogowych dróg publicznych na terenie miasta Lublin, płotków reklamowych informujących o meczach lubelskiej drużyny żużlowej. Zezwolenia wydawane były na krótkotrwałe okresy w przedziale od 4 do 7 dni, z wyjątkiem jednego zezwolenia wydanego na 10 dni. Ustawione płotki wykorzystywane były, za zgodą zarządcy drogi, również przez innych wnioskodawców […] Zaznaczam, że wszystkie wymienione imprezy w pewien sposób promowały miasto […] Zezwolenie na ustawienie w pasie drogowym omawianego typu nośnika reklamy było pewnym wyjątkiem od przyjętych zasad. W tym roku jeszcze tylko dwa razy na lubelskich drogach pojawi się taka reklama – informująca o rozgrywkach żużlowych planowanych na dzień 8 i 14 października oraz o październikowej imprezie targowej. W przyszłym roku, wskazana forma promocji nie będzie dopuszczona do stosowania w pasie drogowym.

Na tym przykładzie widać, jak kończy się robienie wyjątków od zasad w kwestiach reklam. Płotki miały służyć żużlowcom, a reklamowały jeszcze kilka innych imprez i to przez cały rok, niestety będący rokiem jubileuszowym 700-ecia miasta. Przy czym nie miało się wrażenia, że banery były obecne w kilkudniowych okresach. Raczej zauważało się stale ich obecność. Reklamowane imprezy z pewnością promowały miasto, ale umieszczanie reklam w ten sposób raczej dało efekt przeciwny.

Miejmy nadzieję, że podobne praktyki nie powrócą. Czy mogą wrócić? Co prawda problem złego wpływu reklam na przestrzeń publiczną jest znany nie tylko w Lublinie, ale i w całej Polsce, od co najmniej 10 lat (w 2007 roku powstało stowarzyszenie MiastoMojeAwNim), ale to nie spowodowało, żeby już na wstępie odrzucono pomysł obstawienia Lublina płotkoreklamami. 18 października 2017 roku na panelu prezydentów z udziałem Dimitriego Roussopoulosa w Centrum Spotkania Kultury prezydent Krzysztof Żuk powiedział, że kwestie porządkowania reklam w Lublinie napotykają na trudności związane z już zawartymi umowami i decyzjami prywatnych właścicieli posesji, ale że „tam, gdzie miasto ma wpływ, jesteśmy skuteczni”. Te słowa nie pasują do sprawy płotkoreklam, bo przecież to Urząd Miasto zezwolił na ich instalację.

Niepokój o przyszłość budzą reakcje takie jak opisana w artykule Radny PiS broni płotków z reklamami. Miasto: Na taką formę promocji już się nie zgodzimy (w wersji drukowanej: „Sporna reklama. Jeśli nie płotki, to co?”, Dominik Smaga, „Dziennik Wschodni”, 02.10.2017). Artykuł kończy się słowami będącymi w sprzeczności z treścia ww. pisma:

Ratusz nie zamierza wycofywać się ze swoich ostatnich deklaracji. Nie wyklucza, że będzie się zgadzać na przydrożne reklamy różnych wydarzeń. – Ale nie w takiej formie – zastrzega Kieliszek. – Jeżeli w przyszłym roku zgłoszą się do nas zainteresowani, poprosimy, by zaproponowali coś innego niż płotki.

Jak pogodzić te dwa komunikaty, które pojawiły się jednocześnie? Możliwe, że uwagi RKP do płotkoreklam zostaną z perspektywy czasu potraktowane w przyszłości jako uwagi tylko do samych płotków-standów, a nie do obecności reklam, o którą przecież chodzi. Może kolejne reklamy zawisną na istniejących już barierkach? Jeśli reklamodawcy wyciągnął z tych słów praktyczne wnioski, to opracują własne ładniejsze stojaki na reklamy i zainwestują w nie środki. Wtedy możemy się spodziewać, że w trosce o ich interes, podobne reklamy zagoszczą na dłużej niż rok.

 

Oprac. Marcin Skrzypek